Nowa dyrektor liceum UŁ: Pielęgnujemy potencjał uczniów

W tej szkole nie ma dzwonków, za to lekcje prowadzą nauczyciele, dzięki którym uczniowie dowiadują się, jak funkcjonuje świat uniwersytetu. Szeroka oferta edukacyjna obejmuje wachlarz przedmiotów od przyrodniczych przez ścisłe po humanistyczne. Publiczne Liceum Ogólnokształcące Uniwersytetu Łódzkiego im. Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, bo o nim mowa, od lat plasuje się w czołówce najlepszych liceów w Polsce. O jego specyfice i planach na nowy rok szkolny opowiada nowo mianowana dyrektor PLO UŁ mgr Agata Kasprzyk-Maryniak.

Marcin Kowalczyk: - Proszę przyjąć gratulacje z powodu objęcia stanowiska dyrektora. Funkcja nowa, ale – jak mi wiadomo – miejsce pracy od lat to samo...

Agata Kasprzyk-Maryniak: To prawda, niektórzy zapominają, że byłam jednym z pierwszych pracowników tego liceum. Zakładaliśmy je razem z moim poprzednikiem, dyrektorem, dr Tomaszem Kłosem. Wraz z koleżanką, również anglistką, byłyśmy wówczas jedynymi nauczycielkami angielskiego w PLO UŁ, bo zespół był bardzo mały. To już trzynaście lat pracy, a ja do tej pory często czuję się przede wszystkim nauczycielem angielskiego. Wszystkie funkcje przyszły dopiero później.

Uczniowie PLO UŁ

Uczniowie PLO UŁ podczas inauguracji roku szkolnego 2022/2023.

- Najpierw została pani wicedyrektorem do spraw nadzoru pedagogicznego.
Tak, trzy i pół roku temu, niemal z dnia na dzień w warunkach bardzo dramatycznych, ponieważ ówczesny  wicedyrektor Mirosław Kaczmarek, wielki przyjaciel i wychowawca młodzieży, śmiertelnie zachorował, więc zastąpiłam go na prośbę dyrektora Tomasza Kłosa.

- Czy podjęta wówczas decyzja teraz ułatwiła pani objęcie stanowiska?
O tak, zdecydowanie. Bo wiedziałam już, że sprawowanie takiej funkcji to zupełnie inna praca niż dydaktyka, że to praca z ludźmi, w głównej mierze z rodzicami uczniów i z nauczycielami, oraz rozwiązywanie ich problemów. Teraz jako dyrektorowi doszły mi jeszcze wszystkie obowiązki i zadania administracyjne. Ale na pewno łatwiej jest przejść na stanowisko dyrektora z jednego gabinetu do drugiego niż z pokoju nauczycielskiego. 

- Albo w ogóle spoza placówki.
Tak, gdybym nie znała liceum UŁ, jego specyfiki, grona pedagogicznego, byłoby mi niezmiernie trudno. Myślę, że teraz też nie uniknę jakichś błędów, bo kto ich nie popełnia, ale na pewno będzie mi dużo łatwiej zarządzać szkołą.

- Dodajmy, że szkołą z nie lada osiągnięciami. W ostatnim rankingu „Perspektyw” awansowaliście z 52. na 24. miejsce wśród liceów w Polsce, od lat jesteście także jedną z najsilniejszych marek na łódzkim rynku edukacyjnym, szkołą mogącą szczycić się sukcesami uczniów-olimpijczyków i absolwentów. 
Jestem tego świadoma i dlatego najpierw chciałabym skupić się nad utrzymaniem renomy PLO UŁ poprzez zachowanie linii programowej i sposób zarządzania, jaki uprawiał pan dyrektor Kłos. Myślę, że to był bardzo dobry kierunek, który przynosi efekty w postaci osiągnięć naszych uczniów.

- Na czym polega ten sposób zarządzania?
Przede wszystkim na tym, że dyrektor szkoły pozostawia nauczycielom wiele swobody w wyborze sposobów realizacji zadań, które im stawia. Ufa zespołowi, zna jego możliwości. Wie, że to fachowcy i wystarczy pozwolić im robić swoje, a oni już doskonale wiedzą, jak mają uczyć. Poza tym trzeba być świadomym, że nie można nauczycieli przytłaczać obowiązkami administracyjnymi, papierami, kontrolami itd. I to jest droga, którą zamierzam podążać.

- Czyli w przyszłym roku pierwsza dziesiątka rankingu „Perspektyw”?
Jeśli chodzi o ranking, to jego wyników nigdy nie można przewidzieć. Oczywiście robimy co w naszej mocy, otwieramy fakultety, koła olimpijskie, do pracy w których bardzo garną się i uczniowie, i nauczyciele. Podnoszeniem poziomu są zainteresowane obie strony. Ten klimat współpracy i wspólnoty celów jest tak cenny, że trzeba tylko na niego chuchać i dmuchać, chronić za wszelką cenę. Ważna jest także atmosfera zrozumienia między dyrektorem a radą pedagogiczną. Ale myślę, że to zrozumienie mam, bo przecież w dalszym ciągu jestem członkiem tej rady.

Budynek PLO UŁ

PLO UŁ mieści się w 100-letnim, zrewitalizowanym budynku pofabrycznym przy ul. Pomorskiej 161

- Czym przede wszystkim PLO UŁ różni się od innych liceów?
Na przykład tym, że u nas nie ma dzwonków. To taki symbol, trochę rys uniwersytecki. Kiedy do pracy przychodzili nauczyciele z innych szkół, to im to nieco przeszkadzało, bo byli przyzwyczajeni do rytmu wyznaczanego przez dzwonki. Natomiast ich brak przekłada się moim zdaniem na swoiste poczucie odpowiedzialności - nauczyciele, a przed wszystkim uczniowie też musza patrzeć na zegarek, żeby się nie spóźniać. Dzięki temu nie trzeba nikogo pilnować, poganiać. Powierza się jedynie zadania, które musza być wykonane w określonym czasie.

- Brak dzwonków to sprawa organizacyjna. A jeśli chodzi o sposób kształcenia?
Przede wszystkim dbamy o to, aby nasze liceum miało bogatą ofertę programowa, taką jak cały uniwersytet – od klas humanistycznych, przez te o profilach ścisłych, aż po przyrodnicze. Inne licea bardzo nastawiają się ostatnio tylko na przedmioty ścisłe i przyrodnicze, my jednak staramy się bardzo, by humanistyka też zajmowała ważne miejsce w ofercie edukacyjnej. I ta szeroka oferta przekłada się na nasz sukces rekrutacyjny. 

- Myślę, że pomaga również wasza „uniwersyteckość”. Jaką część kadry pedagogicznej PLO UŁ stanowią obecnie nauczyciele akademiccy?
Niemal połowę. To dużo. Nie bez znaczenia dla naszej specyfiki jest też fakt, że dopuszczamy indywidualny tok pracy z chętnymi uczniami. Poza tym w niektórych przypadkach wyrażamy zgodę na zmianę profilu klasy przez ucznia w trakcie nauki, bo czasem okazuje się, że aplikując do naszej szkoły dokonał niewłaściwego wyboru. Zgadzamy się również, by uczeń z klasy o profilu ścisłym realizował także program humanistyczny pod opieką nauczyciela. Generalnie podążamy za uczniem, starając się pielęgnować jego potencjał, a jednocześnie szanując jego decyzje i wybory.

Rozmawiał: Marcin Kowalczyk, Centrum Promocji UŁ
Zdjęcia: Bartosz Kałużny, Centrum Promocji UŁ; materiały PLO UŁ