104 lata temu wybuchła Polska. Po 123 latach nieistnienia, po nieskutecznej hekatombie ofiar pięciu pokoleń, na nowo powstało państwo i naród, którym cztery lata wcześniej nikt właściwie nie dawał najmniejszych szans. Niemożliwe stało się nagle możliwe. Okazało się, że trzy wielkie potęgi środkowoeuropejskie, trzy czarne orły: Cesarstwo Rosyjskie, Cesarstwo Niemieckie i Cesarstwo Austro-Węgierskie, które przedtem zgodnie współpracowały przeciwko niepodległości Polski, stoczyły ze sobą bratobójczą wojnę, a na gruzach tych imperiów rozkwitło coś całkowicie nowego. Powstało państwo, które uznały nowoczesne potęgi zwycięskiej ententy – Stany Zjednoczone, Francja, Wielka Brytania, Włochy i Japonia. To nowe państwo będzie jeszcze musiało stoczyć wojny o swoje granice i dostęp do morza, a nawet o swoje istnienie. Będzie musiało zdobyć dla siebie bogactwa naturalne i wynegocjować swoją niezależność na konferencjach międzynarodowych, podpisać porozumienia z niechętnymi i często agresywnymi sąsiadami, a wreszcie nadać sobie we własnych wyborach i decyzją swoich skłóconych parlamentarzystów nowy kształt polityczny. Będzie także musiało nauczyć swoich obywateli czytać, pisać i myśleć po polsku… Właśnie dlatego, miał rację Kazimierz Wierzyński, pisząc:
Listopad 1918
To jest ostatnia jesień, niebezpieczna pora,
I ostatnie zarosłe niewolą przysłowie,
Zwołajcie nocne zjawy i wpuśćcie upiora,
Niech pyta - i niech naród mu teraz odpowie.
Niech spojrzą sobie w oczy, dwa widma i wrogi,
I rozstrzygną, kto kogo na nowo powali:
Ta przeszłość kościotrupia, talizman złowrogi,
Czy tłum, co ciągnie z krzykiem i nie wie, co dalej.
Wybierać trzeba szybko, raz jeden - na wieki,
Jeśli wolność - to twardą, bez łez i zalotów.
To nic, że miasto śpiewa i płaczą powieki,
Kto na wierzch ją wywłóczy - na wszystko jest gotów
Sępim wzrokiem po kraju jałowym przeleci,
Po ruinach, po nędzy rozległej dokoła:
Musi zgarnąć i złożyć tę wolność ze śmieci
I przepchnąć ją przed światem, i stawić mu czoła.
Bo na cóż liczyć, patrzcie! Ta garstka pielgrzymia,
Co przed dworcem na deszczu wystaje i czeka,
To jest wszystko - to pustkę bez dna wyolbrzymia,
Otwiera loch nicestwa i straszy z daleka.
A jednak tylko oni, ta młodość po prostu,
Co upartym czekaniem od lat się nie nuży
Z tego placu wypadnie i skoczy, jak z mostu,
W ślepy mrok i na ślepo się w przyszłość zanurzy.